wtorek, 2 kwietnia 2013

"Długo oczekiwana podróż" - recenzja filmu "Hobbit"



     Reżyser Peter Jackson powraca w wielkim stylu. Po nakręceniu trylogii „Władca pierścieni”, który osiągnął niebywały sukces, jasne było że to nie koniec. Minęło 9 lat od „Powrotu Króla” i przyszedł czas na realizację innego dzieła Tolkiena. Tym razem nowa trylogia opierać się będzie na cieniutkiej książce pt: „Hobbit, czyli tam i z powrotem”, a jej przedsmakiem jest pierwszy z trzech filmów, który niedawno trafił do kin.
„Hobbit: Niezwykła podróż” – bo taki jest tytuł tego filmu ukazuje losy dobrze znanego nam z „Władcy Pierścieni” Bilbo Bagginsa. Akcja dzieje się przed wydarzeniami zaistniałymi w „Drużynie Pierścienia”. Młody Bilbo po części namówiony przez czarodzieja Gandalfa, z drugiej zaś strony pociągnięty przez chęć poznania świata, wyrusza w podróż. Nie jest to zwykła wyprawa. Hobbit u boku Gandalfa towarzyszy 13 krasnoludom, którzy za cel swej podróży obrali Samotną Górę. To legendarne królestwo krasnoludów zostało niegdyś opanowane przez chciwego i kochającego złoto smoka Smauga. Wedle przepowiedni ma być odzyskane i między innymi z tego tytułu dochodzi do zorganizowania wyprawy.
Plusem filmu nie tylko jest fabuła, lekko zmodyfikowana w porównaniu z jej książkowym odpowiednikiem, lecz choćby same widoki, których widz doświadcza. Ciężko jest przenieść obraz z książki do filmu, Jacksonowi jednak znów się to udało. Znajome, pełne zieleni, spokoju i urzekającego klimatu The Shire, dzięki któremu można poczuć się jakby było się we własnym domu, czy elfickie Rivendell powalające na kolana swym pięknem, to znakomite przykłady perfekcyjnie stworzonego krajobrazu.
Honor, chciwość, odwaga, ciekawość, mściwość – to tylko niektóre z cech charakteryzujących bohaterów „Hobbita”, by zobaczyć więcej warto wybrać się do wypożyczalni filmów DVD i Blu-ray, lub po prostu go zakupić. Jeżeli dodatkowo jest się fanem trylogii „Władca Pierścieni”, gwarantuję że pieniądze wydane na najnowszy film Jacksona nie będą wyrzucone w błoto.
Pure Evil

Recenzja filmu "Django"



            Tarantino powraca i to w świetnej formie. Tym razem scenerią jest dziki zachód, a bohaterem niewolnik imieniem Django który wraz ze swym mentorem (jak zwykle rewelacyjny u Tarantino Christoph Waltz), przemierza prerię w poszukiwaniu żony, oraz zemsty na ludziach którzy ją odebrali. Motyw stary jak świat, mimo to zawsze przyciąga uwagę sporej liczby widzów. Nie inaczej będzie pewnie i w tym przypadku.

            "Django" posiada wiele cech, które charakteryzowały wcześniejsze filmy Tarantino. Jest więc krwawo, bryluje "czarny humor" oraz masa inteligentnych dialogów. Jak to często bywa w westernach mamy też wyraźny podział na "dobrych i "złych". Scenografia oraz kostiumy odwzorowane są bardzo dokładnie. Największe wrażenie robi zapewne "Candyland" czyli posiadłość głównego "szwarccharaktera". Co do samego aktorstwa, to do dobrze znanych już reżyserowi aktorów (Samuela L. Jacksona i wspomnianego wcześniej Waltza) tym razem dołączają Jamie Foxx (jak tytułowy Django) oraz Leonardo DiCaprio (po raz pierwszy w karierze jako czarny charakter). Jeśli chodzi o grę obu panów to DiCaprio wychodzi z tego pojedynku zwycięsko. Postać przez niego kreowana: Typowy (jak na tamte czasy) bogacz, który zawsze dostaje to czego chce, nie znosi sprzeciwu oraz za nic ma swoich niewolników, zapada w pamięć i wzbudza emocje (które potęguje ukazane w niektórych scenach "szaleństwo w oczach" czy brak jakichkolwiek skrupułów). Jeśli chodzi o Foxx'a to zagrał przyzwoicie: nie wniósł jednak nic szczególnego do granej postaci. Nie zepsuł roli, jednak brakowało "tego czegoś", błysku takiego jak w rolach Waltza czy DiCaprio. Należy jeszcze wspomnieć o bardzo dobrej roli Jacksona- jak widać jeden z ulubionych aktorów Tarantino  nie wyszedł z wprawy.

            Na koniec jeszcze kilka słów o ścieżce dźwiękowej. Tutaj Tarantino zaprosił do współpracy samego Ennio Morricone. Człowiek który tworzył muzykę do najlepszych spaghetti westernów (Dolarowa Trylogia) również w tym przypadku nie zawiódł. Soundtrack jest klimatyczny, i pozwala widzowi przenieść się do świata dzikiego zachodu.

            Tak więc jestem pewien że fani reżysera (oraz westernów) na pewno się nie zawiodą, a co do osób które nie są jeszcze przekonane czy warto go obejrzeć to dwa Oscary (w tym za najlepszy scenariusz) które film zdobył na ostatniej gali, mówią chyba same za siebie.

Kamil Mazanowski

sobota, 16 marca 2013

Let's play again



31.03.2013. Co jest takiego niezwykłego w tej dacie ? Tak w tym roku właśnie wtedy wypada  Wielkanoc :). Jednak to nie o to wydarzenie Mi chodzi. W dniu Zmartwychwstania odbędzie się też inny (na pewno mniej ważny ale też oczekiwany) powrót. Fani serialu na pewno wiedzą już o czym mówię. Jest to oczywiście 3 sezon Gry o Tron. Muszę przyznać że jestem jednym z wielu licznych fanów, owego dzieła i już od dawna czekam na jego powrót na antenę. Ekranizacja powieści George'a R.R. Martina jest jednym z najpopularniejszych seriali i dowodem na to że HBO ma do nich nosa (Kompania Braci, Zakazane Imperium). Tym razem na tapetę zostanie wzięty  tom 3 sagi pt. „Nawałnica Mieczy”. Sam serial trochę odbiega od tego co możemy znaleźć w książkach (ale powiedzmy sobie szczerze: które ekranizacje książek lub gier są w pełni odwzorowane), jednak i tak jest w nim pełno intryg, akcji, zdrad oraz barwnych postaci. Aktorsko również nie ma się do czego przyczepić (na szczególne uznanie zasługuje Peter Dinklage odtwórca roli Tyriona Lannistera), a z nowych twarzy na pewno szerszej widowni znany będzie Ciaran Hinds. Zresztą rozpisywanie się nad zaletami serialu zajęło by wiele stron, dlatego najlepiej zobaczyć to dzieło na własne oczy i przekonać się o co tyle hałasu. Gorąco polecam. Kamil Mazanowski

piątek, 15 marca 2013

Czas Tarantino


               No i stało się. Po 18 latach Quentin Tarantino, zostaje nagrodzony kolejnym oscarem. Tym razem za film (konkretnie scenariusz) „Django Unchained”. Nie jest to może taki hit jak swego czasu „Pulp Fiction”, jednak i tak trzyma wysoki „Tarantinowski” poziom. Fani którzy liczyli  na więcej statuetek, mogą jednak być dumni i czekać na kolejne działa tego kontrowersyjnego reżysera. Właśnie kontrowersyjnego...Filmy Tarantino publiczność ocenia najczęściej dwojako: Jedni uważają je za ponadczasowe hity, ukazujące kunszt i geniusz owego reżysera , inni zaś   patrzą na nie pod kontem kiczowatych pastiszy których miejsce znajduje się na „śmietniku” kinematografii a samego reżysera w pokoju bez klamek. Co do samego Tarantino to wydaje Mi się że swoje filmy tworzy na pograniczu geniuszu i chały. Poważne dialogi mieszają się często z nierealnymi scenami walk, krew leje się strumieniami, a sam reżyser w prawie każdym filmie przemyca scenę ukazującą jego fetysz związany z kobiecymi stopami. Jednak wielu widzów widzi w tym wszystkim większą głębię- ja sam uważam że najmocniejszą stronom filmów Tarantino są wspomniane wcześniej dialogi i to że genialnie potrafi dobrać aktorów do swoich filmów. Weźmy takiego Christopha Waltz'a, wcześniej niezbyt znany szerokiej publiczności, a wystarczyło tylko że zagrał w dwóch filmach Tarantino i już ma na swoim koncie dwa oscary, Samuel L. Jackson w swej karierze aktorskiej będzie kojarzony najbardziej z rolą w Pulp Fiction, współpracowali z nim tak wielcy aktorzy jak Robert de Niro czy Harvey Keitel. Można więc mówić wiele o Tarantino, jednak wyczucia czy talentu nie  powinno mu się odmawiać.

Kamil Mazanowski

Atak nieudanych pająków



Kiedy myślę o Człowieku-Pająku pierwszym skojarzeniem są komiksy, zaraz potem bardzo dobry serial animowany z lat 1994-1998, a dalej długo długo nic. Co prawda w latach 2002-2007 zrealizowana została trylogia Sama Raimi, jednak nie odniosła sukcesu. Mało tego, jako człowiek wychowany na bajce o słynnym pajączku, czuję pewien niedosyt. W trylogii filmów Spider-Man zabrakło mi wewnętrznych rozterek, konfliktów sumienia i całej gamy emocji, których powinien nam dostarczyć główny bohater serii. Na jej niekorzyść działa także przewlekły i ciężki do strawienia romans z Mary Jane. Muszę też wspomnieć o odtwórcy roli Petera Parkera. Tobey Maguire nie dość, że nie najlepiej zagrał Spideya, to najzwyczajniej w świecie nie pasuje do niego. Fizycznie zbyt odstaje od granej przez siebie postaci. Dla mnie Spider-Man to człowiek dobrze zbudowany z wyrobionymi bicepsami jak u sportowca. Pamiętacie chyba Petera z serialu animowanego, on to wszystko miał i winno się szukać ludzi jemu podobnych przy wyborze obsady filmu. Skoro chce się odnieść komercyjny sukces, trzeba też zwracać uwagę na detale. Tego tutaj zabrakło.
Filmy Sama Raimiego o pająku były przeciętne, jednak odświeżenie historii przez Marca Webba i pierwszy jego Niesamowity Spider-Man (zapowiedział przecież trylogię) jest dla mnie zupełną porażką. Powyżej uskarżałem się na grę Tobeya Maguire, w porównaniu z Andrew Garfieldem wypada on jednak całkiem nieźle. Ten drugi ni jak nie ma w sobie krzty pająka. Brak mu luzu przed kamerą i co najważniejsze umiejętności aktorskich. Zostawiając już samego aktora w spokoju, The Amazing Spider-Man ma także inne braki. Fabuła jest płytka, dialogi często banalne, sceny walki nie skupiają naszych oczu, ani nie ekscytują – co czyni ponad 2-godzinny film nudnawym. A sam Jaszczur? Nie chcę nawet komentować jego designu. Moje zdanie na ten temat jest negatywne i to powinno wystarczyć. Wizja Lizarda jest jednak głośno komentowana w Internecie na przeróżnych forach i ma chyba podobną ilość przeciwników jak zwolenników.
Główny przeciwnik Niesamowitego Pająka to temat rzeka. Tak jak i to kiedy doczekamy się udanego filmu z Peterem Parkerem w roli głównej. Przed Nami jeszcze 2 próby Webba, ale czy któraś z nich oczaruje fanów Spider-Mana? Nie sądzę...
Pure Evil